wtorek, 15 kwietnia 2014

Nasze fascynacje...


Po pierwsze klocki-dużo i głośno, bo wysypywanie to cała zabawa. Układanie już trochę mniej fajne, ale nadal cieszy dziecięcą duszę Mamy.


Ciuchcie wszelkiej maści-te duże i małe, ważne żeby miały kółka. Jest tylko jeden krytyczny moment, kiedy nie są już takie fajne. Kiedy wagony się rozczepiają- trzeba walnąć ciuchcią o podłogę, ewentualnie ugryźć.


Książki, księgi, książeczki- mamy już duuuużą bibliotekę, Codziennie dokupujemy nowe pozycje, ale żadne nam się nie nudzą. Ostatnio najbardziej kochamy serię Mądra Mysz!!!






Pudła. Co za radość kiedy Matka ustawi czule jedno na drugim i tak można przywalić, z rozbiegu kopnąć, podrzucić.








Najbardziej ukochana książka Mamy- dlaczego? Oprócz tego, że o moim ukochanym mieście, to jeszcze jakościowo niezastąpiona-z papieru, który się nie gniecie, nie drze, nie plami i w ogóle nic się z nim nie dzieje. Wartość sentymentalna- kupiona prze Tatę, kiedy Miś był 12 tygodniową Fasolką.
 




Auta wszelkie i wszystkie. Wspólna namiętność męskiej części rodziny. Potencjał uzależnienia-wysoki.
A wy czym się bawicie???

sobota, 12 kwietnia 2014

Pojedziemy...








Krzyczę głośno: dość!!!!
Dośc chorób, dość antybiotyków, dość cierpienia mojego dziecko. Zostawcie nas wreszcie w spokoju wy wredne wirusiska, wy bakterie, wy, wy, wy!!
Mam wrażenie, że już od dawna nie przeżyliśmy zwykłego, nudnego tygodnia. Bez chorób, krzyków u pediatry, albo wizyty w szpitalu. Mój syn zbił ostatnio lustro.Nie wierzę, nie po prostu nie wierzę z siedem lat nieszczęścia. Od dzisiaj ma być miło, zdrowo, ciepło i w ogóle.....
Jak tylko przegonimy te stwory, to ruszymy w świat Synu, pojedziemy. Matka i Miś. Nie, wróć. Miś pojedzie, Matka będzie gonić. Ależ się cieszę na ten chwilę. I będziemy gnać i gnać i uciekać stworom!!!

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Moje cyce, moje życie...




 





 
Za miesiąc kończymy 2 lata. 2 lata pełne radości, miłości, troski, przytulania i 2 lata pełne cycolenia. Cyc-temat rzeka. 
Najbardziej interesuje niezainteresowanych:-)))))Ciotki, sąsiadki, panią w parku, pediatrę w przychodni, teściową.
Kiedy ty w końcu przestaniesz karmić"- słyszy Mama Misia zewsząd. Aż ma się ochotę powiedzieć- zamknij dziób-moje cyce i moje życie!!!
Miś był od początku swojego istnienia wrażliwcem, kochanym małym płaczkiem i strachajłem. Zawsze była tylko Mama i cyc. I tak jest do dzisiaj. Cyc koi wszelkie troski i zmartwienia. Nie wiem czy robię dziecku krzywdę, nie wiem czy uzależniam go od siebie, nie wiem, czy to się na mnie kiedyś nie zemści. Ale wiem, że on tego potrzebuje. Pokazuje mi to każdego dnia.
I do cholery- on jeszcze nie ma 18 lat- ma więc prawo chcieć się przytulić, poczuć znajome ciepełko i zapomnieć o całym złu tego świata. Myślę, że kiedy będzie potrzebował cyca idą c do szkoły to się zacznę martwić. Ale na razie: Róbmy swoje!!!!
 
10 suchych faktów na temat Cyca:
1.Pierwsze przystawienie-pełen sukces-jakby wiedział jak działa ten biznes!
2.Nawał pokarmu-standard-4 doba. Cyce masuje Babcia, Mama krzyczy w ciszy:-)))
3.Zero problemów przez dwa lata karmienia!!!Nie licząc poranionych do krwi brodawek, co dla niektórych Mam jest już powodem odstawienia.
4.Zero alergii pokarmowych.
5.Do końca 1 roku życia zero chorób. Zaczęło  się po szczepieniach na ospę, odrę, różyczkę. (nie wiem czy powinnam te dwie rzeczy łączyć)
6. Jedna próba odstawienia po stwierdzeniu odwapnienia ząbka-nieudana, przerwana po 3 godzinach ryku!!!
7. Są dni kiedy karmimy się z częstotliwością, której pozazdrościłby noworodek.
8. Są dni, kiedy wystarczy raz na kilka godzin. Cyc stanowi nadal główny element naszej diety.
9. Zero diety podczas karmienia. Mama jadła wszystko, Miś reagował wspaniale.
10.Tak, jesteśmy w nurcie Attachment Parenting. A do tego zaliczamy również dłuuugie karmienie!!!!
 
Aaaa i jeszcze jedno- tak, jestem taka szczupła właśnie dzięki karmieniu- nie uprawiam sportu, obżeram się czekoladą. A ważę  mniej niż przed ciążą.


niedziela, 6 kwietnia 2014

(Nie)zwykły dzień...








 




 

 














 










 






















Dzień, zwykły dzień. A jednak po ostatnich turbulencjach baaardzo niezwykły. Mój mały Miś postanowił ubarwić Mamie koniec ubiegłego tygodnia i zafundować sobie dwie nocki w szpitalu. A co tam, należy się, to korzysta. W końcu płaci składki do kasy chorych, to sobie krew za darmo zbada, zje coś pysznego ze szpitalnej stołówki, antybiotyk weźmie, jak dają, a i jeszcze poogląda obrazki na monitorze do którego jest podłączony. Kabelki zwisają z nogi, z cycuchów, a sobie podyndają trochę.
Miś i zapalenie oskrzeli. Czwartek 2:30 w nocy, Miś postanawia pocharczeć tak, że Mama prawie zawału dostaje. Oddycha jak szczeniaczek, którego ktoś goni. Mama ma tylko jedno w głowie-szpital i to szybko. Szybko to u nas po drugiej stronie ulicy- cóż za szczęście. Więc  oddział ratunkowy, super lekarka, pielęgniarka, która bardziej nadaje się do szpitala więziennego niż na oddział dziecięcy, ale cóż życie to nie bajka. Miś zasmarkał, zaszlochał wszystkich i wszystko. Ale Mama już wiedziała, że nic mu nie grozi. 2 dni na oddziale, pierwsze szpitalne doświadczenia Misia i ta potworna tęsknota za domem, Za jego podusią, za jego wanienką, za jego przestrzenią. Miś co chwilę sięga do butów i każe sobie zakładać. Do domu krzyczałby, gdyby mógł.
Co przeżyliśmy to nasze. Zalecenie- duuużo świeżego powietrza. A my do zaleceń stosujemy się zawsze. Więc dziś dzień pełen słońca, zabaw z Tatą, całusów, przytulańćów i wszystkiego co jest tak (nie) zwykłe w życiu małego Misia.